Rozdział świąteczny trochę z poślizgiem, ale zdążyłam te kilkanaście minut przed Sylwestrem, więc nie jest źle :D Pisany z wielkim poświęceniem, gdyż jutro wstaję o 5, a jako że jestem śpiochem zapewne będzie bardzo trudno :P Mam nadzieję, że się Wam spodoba, no i dziękuję za komentarze pod poprzednimi rozdziałami :) Na koniec chciałabym życzyć wszystkim Czytelnikom tego bloga udanego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku :)
Dzień Bożego Narodzenia był to jeden z najsmutniejszych dla Teddy'ego dni w roku. Właśnie wtedy najbardziej brakowało mu rodziców. Przykro było mu też słyszeć jak inni spędzają święta ze swoimi rodzicami, rodzeństwem. Dla niego święta zawsze były puste, były czasem tęsknoty za tym czego nie miał. Oczywiście babcia starała się jak mogła, żeby dobrze go wychować, mimo tego że tak właściwie to wszystko dla niej było o wiele większą tragedią. W krótkim czasie straciła męża, córkę i zięcia, a jednak znalazła w sobie siły by zaopiekować się wnukiem. W święta także starała się, żeby nie było smutno, jednak ona tak samo jak Teddy przeżywała to wszystko.
Dzień Bożego Narodzenia był to jeden z najsmutniejszych dla Teddy'ego dni w roku. Właśnie wtedy najbardziej brakowało mu rodziców. Przykro było mu też słyszeć jak inni spędzają święta ze swoimi rodzicami, rodzeństwem. Dla niego święta zawsze były puste, były czasem tęsknoty za tym czego nie miał. Oczywiście babcia starała się jak mogła, żeby dobrze go wychować, mimo tego że tak właściwie to wszystko dla niej było o wiele większą tragedią. W krótkim czasie straciła męża, córkę i zięcia, a jednak znalazła w sobie siły by zaopiekować się wnukiem. W święta także starała się, żeby nie było smutno, jednak ona tak samo jak Teddy przeżywała to wszystko.
Tego
roku padał śnieg, wszędzie było biało. Na dworze panował mróz
i porywisty wiatr. Kto mógł siedział w domu. W domu Tonksów
panowało jednak ciepło, a w powietrzu roznosił się cudowny zapach
pierniczków, które zostały zrobione wspólnie przez babcię i
wnuka. Oboje właśnie zasiadali do stołu. Nie był on duży,
zresztą dla dwóch osób nie był potrzebny większy. Stało na nim
mnóstwo smaczności przygotowanych przez Andromedę. Chociażby
pieczony indyk, barszcz, ryba z warzywami, no i na deser oczywiście
pyszny świąteczny pudding i pierniczki. Nie zabrakło również
makowca, zrobionego wczesnym rankiem. Co było w tym ich świątecznym
stole innego, to fakt, że zwykle zostawiano jedno miejsce puste. U
nich były trzy. Dla Teda, Nimfadory i Remusa.
Nagle
rozległo się pukanie do drzwi. Dwoje domowników spojrzało na
siebie ze zdziwieniem. Przecież nikogo nie zapraszali, więc kto to
może być? Teddy poszedł otworzyć, jego oczom ukazał się
niecodzienny, ale jakże napawający radością widok. Na progu stała
cała piątka Potterów i śpiewała wszystkim znaną świąteczną
piosenkę, wszyscy w mikołajowych czapkach.
-
Co wy tu robicie?- zdziwił się chłopak.
-
Wesołych świąt!- Lily Luna słodko się zaśmiała.
-
Postanowiliśmy w tym roku spędzić ten dzień z wami.- wyjaśnił
Harry.
-
Mama przesyła szarlotkę.- Ginny podała Teddy'emu paczuszkę, a ten
przepuścił ich w progu, po czym zamknął za nimi drzwi. Nie udało
mu się ukryć jak bardzo uradowało go ich niespodziewane przybycie,
gdyż w mgnieniu oka jego włosy zmieniły kolor na zielono-czerwony.
-
Wchodźcie, wchodźcie.- teraz do drzwi podeszła babcia.
-
Do Nory jutro jedziemy.- kontynuował Harry.
-
Akurat siadaliśmy do stołu.- kiedy weszli do jadalni okazało się,
że Andromeda już za pomocą magii powiększyła stół i lewitowała
nakrycia z kuchni.
-
To co, tradycyjnie życzenia najpierw?- zaproponowała Ginny. Wszyscy
się z nią zgodzili.
-
No chrześniaku chciałbym Ci życzyć...-składał życzenia
Teddy'emu Harry.- Dużo uśmiechu przede wszystkim i wielu dobrych
chwil, jak najlepiej wykorzystanego ostatniego roku w Hogwarcie,
samych dobrych ocen, zdania dobrze owutemów, znalezienia jakiejś
fajnej dziewczyny- mrugnął do niego.- spełnienia marzeń i
wszystkiego co najlepsze.
-
Dziękuję wujku.- uśmiechnął się Teddy.- A tobie życzę
spokoju, pociechy z maluchów, heh żeby grzeczni byli.
-
W ich przypadku to raczej niemożliwe.- zaśmiał się Potter.
-
Powodzenia w pracy i wszystkiego najlepszego.
-
Dzięki.- uściskali się serdecznie. Następnie Teddy'ego dorwała
Lily, a Harry poszedł złożyć życzenia Andromedzie:
-
Przede wszystkim dużo zdrowia, Teddy życzył mi pociechy z moich
maluchów, więc ja życzę Ci pociechy z Teddy'ego, szczęścia, no
i pamiętaj, że ja coś zawsze możecie na nas liczyć.
-
Dzięki Harry, ale wiesz dobrze, że my nie potrzebujemy twojej
litości, doskonale dajemy sobie radę.- duma była jedną z rzeczy,
które babcia młodego Lupina odziedziczyła po Blackach.
-
Ej dobrze wiesz, że to nie tak. Remus i Tonks byli dla nas bardzo
ważni, wy także jesteście jak rodzina. A rodzina się wspiera,
czyż nie?
-
Mądrze mówisz.- powiedziała, po czym poklepała go po plecach i
poszła szukać wnuka.
-
Babciu, ja przede wszystkim chciałbym ci podziękować za wszystko,
za to że mimo tego co się stało znalazłaś siły, żeby się mną
zająć, to wszystko na pewno musiało cię dużo kosztować.
Dziękuję.
-
Teddy, przestań bo się rozpłaczę.- skwitowała.- Już mi
dziękowałeś z milion razy, a naprawdę nie ma za co. W końcu
jesteś moim jedynym wnukiem, kogo mam rozpieszczać?
-
Okej, okej. Wobec tego babciu wszystkiego co sobie zamarzysz. Nie
wiem czego ci tu więcej życzyć.
-
Obecnie to życzę sobie żebyś dobrze zdał owutemy i w końcu
wybrał sobie jakiś przyszły zawód mój chłopcze.
-
Rozmawialiśmy już o tym, nadal się zastanawiam babciu.- zirytował
się chłopak.
-
Wykapana matka...ale jak już się uparła, że zostanie tym aurorem
to nic jej od tego odwieść nie mogło.- uśmiechnęła się lekko,
mimo że w jej oczach widać było tęsknotę za zmarłą córką.
Wkrótce
wszyscy razem zasiedli do stołu. Teddy szczerze musiał przyznać,
że to były jego najlepsze święta. Faktycznie wesołe, pełne
śmiechu. Szczególnie jak James, Albus i Lily urządzili wielkie
śpiewanie kolęd. Po chwili nawet jego udało im się namówić do
wspólnego kolędowania. Ba! Dzieciaki wyciągnęły nawet Teda na
dwór i stoczyli zaciekłą bitwę na śnieżki James i Lily
przeciwko Teddy'emu i Albusowi. Została ona jednak
nierozstrzygnięta, wszyscy byli jednakowo mokrzy. Później ulepili
bałwana, a Lupin, mogący już używać czarów poza szkołą
transmutował igłę od choinki w tiarę, którą włożyli bałwanowi
na głowę.
Na
następny dzień dostali zaproszenie do Nory, gdzie jak co roku w
święta gromadziła się cała rodzina Weasleyów. Tam to dopiero
było głośno i tłoczno. Wszędzie kręciły się dzieci i cała
zgraja roześmianych dorosłych. Ale panowała taka domowa i rodzinna
atmosfera, że ich nastrój niemal od progu udzielił się Teddy'emu.
Trochę jednak było mu niezręcznie, przynajmniej na początku.
Szybko jednak koło niego znalazła się Victoire, która z właściwą
sobie gracją roztoczyła opiekę nad nim. Przy obiedzie także
usiadła koło niego i cały czas opowiadała mu różne rodzinne
anegdoty, on zrewanżował jej się opowiedzeniem o przygotowaniach
do kawału z krzesłem Snape'a, o dwóch tygodniach szorowania
kociołków po tym wydarzeniu, a także o pomysłach na nowe dowcipy.
No i jak to miał przerąbane teraz na eliksirach.
-
Idziesz na spacer?- zaproponowała dziewczyna po posiłku.
-
No w sumie.- zgodził się Lupin. Ubrali grube kurtki, szaliki i
czapki i poszli, zanim którekolwiek z dzieci mogło się
zorientować, że wychodzą. To z pewnością ściągnęłoby je
wszystkie z nimi.
-
Fajna ta wasza rodzinka.- zaczął rozmowę Teddy. Ręce z powodu
zimna trzymał w kieszeniach.
-
Wiem.- uśmiechnęła się w odpowiedzi.- Ale wiesz czasem co za dużo
to niezdrowo.
-
Za mało też niedobrze.
-
Wiem.- poklepała go po ramieniu.- Często słyszę opowiadania o
twoich rodzicach. Byli naprawdę świetnymi ludźmi.
-
Szkoda tylko, że ich nie pamiętam...Zmieńmy temat. Gratulacje z
powodu wyboru na kapitana drużyny.- uśmiechnął się.
-
Dzięki. Jak tam u was treningi idą?- Teddy natomiast był kapitanem
Puchonów.
-
Hmm...a co chcesz wyciągnąć jakieś informacje od konkurencji?-
zaśmiał się cicho.
-
Niee, coś ty. Tak tylko zapytałam.
-
Wiem, wiem, żartowałem.
W
tym momencie doszli nad staw, który przy takim mrozie był
zamarznięty. Chwilę stali w milczeniu, kiedy Lupin zaproponował:
-
Może pojeździmy na łyżwach?
-
A widzisz tu gdzieś łyżwy?
-
No wiesz z tym akurat nie ma problemu.- wyjął różdżkę, machnął
nią i transmutował ich buty w łyżwy. Niespodziewająca się tego
dziewczyna musiała oprzeć się o jego ramię, bo wylądowałaby na
ziemi.- Ups, sorry.
-
Nie ma za co.- machnęła ręką.- Ciągle zapominam, że jak skończę
to siedemnaście lat to też będę mogła czarować poza szkołą.
Już
po krótkiej chwili Teddy musiał przyznać, że Weasleyówna miała
naprawdę talent do jazdy na łyżwach, zresztą ona wszystko robiła
z jakąś taką naturalną gracją. W końcu wyraził na głos podziw
nad jej umiejętnościami, ona jednak w odpowiedzi roześmiała się
i wyjaśniła, że to przez pokrewieństwo z wilami.
-
Ale wiesz, muszę ci przyznać, że ty też nie najgorzej sobie
radzisz.- dodała po chwili.
-
Zdziwię cię, ale babcia mnie nauczyła.
-
Serio?- zrobiła wielkie oczy.- Faktycznie mnie zaskoczyłeś.
Hmm...dawno nie mieliśmy okazji pogadać.
-
Prawda...heh, Hogwart jest dla nas za duży.
-
Na to wychodzi.
Tak
śmiejąc się i rozmawiając dotarli z powrotem do Nory, gdzie już
w progu dorwała ich pani Weasley:
-
Oj kochani, nie zmarzliście tam czasem? Zaraz zaparzę wam ciepłej
herbatki.
Teddy
musiał to przyznać. Te święta naprawdę były najlepsze.