środa, 17 czerwca 2015

12. Pechowy dzień Nico

Nico obudził potworny ból głowy. Już dawno tak źle się nie czuła, chyba od imprezy z okazji zdania SUMów. Nie była w stanie nawet otworzyć oczu. Po dłuższej chwili i dużym wysiłku w końcu to zrobiła. Powoli- najpierw jedno, potem drugie.
Moment...gdzie ja jestem?- zaczęła się zastanawiać, gdy nie ujrzała nad sobą znajomego widoku. Próbowała się podnieść z miejsca jednak coś ją powstrzymało. Dopiero wtedy zorientowała się, że nie spała sama. Spojrzała na obejmującą ją rękę i rudą czuprynę chłopaka śpiącego obok. Wtedy wspomnienia do niej wróciły, a przynajmniej ich część...
- Johnson!- wydarła się. Biedaczysko tak się przestraszył, że z hukiem wylądował na podłodze.
- Ciii!- zmrużył oczy i złapał się za głowę. Chyba też nie czuł się za dobrze.- Rany Alder, musisz się tak drzeć w środku nocy?
- Możesz mi powiedzieć co tu robisz?
- Wczoraj byłaś milsza...- narzekał, a po chwili uśmiechnął się wrednie.- Czyżbyś nie pamiętała wydarzeń z ostatniej nocy?
- Czy...czy my...?
- Nie przypominam sobie. - teraz pokazał w uśmiechu całe uzębienie.- A podejrzewam, że czegoś takiego bym nie zapomniał.
- Johnson, idioto!- rzuciła w niego poduszką, po czym powoli wstała z kanapy i rozejrzała się. Okazało się, że znajdowali się w całkiem pustym, ale za to nieco wywróconym do góry nogami Pokoju Wspólnym Gryfonów.- Nie sądzisz, że powinieneś już iść?
- W sumie to całkiem mi tu wygodnie.- położył sobie poduszkę pod głowę i udał, że zamierza dalej spać.
- Jak sobie chcesz.- ruszyła w kierunku swojego dormitorium.- Mam nadzieję, że jak będziesz wychodził przyłapie cię jakiś nauczyciel.
- Nie dziękuję Alder.- mruknął w odpowiedzi.- Ej a tak w sumie może umówimy się kiedyś?
- Nie dzięki Johnson.- i zniknęła na schodach. Na szczęście wszystkie współlokatorki spały, łudziła się, że nie zauważyły jej nieobecności i chciała cichaczem wejść pod swoją kołdrę i pospać jeszcze trochę.
- Alder!- okazało się, że Weasley już nie spała, tylko z rozbawieniem oglądała poczynania swojej przyjaciółki.- Jak się spało?
- Widziałaś?- zdziwiła się.
- Yhm...
- Jak mogłaś mnie tam zostawić? Z nim...
- Oj, jak wychodziłam już spaliście. Szkoda mi było was budzić, wyglądaliście jak dwa aniołki.- uśmiechnęła się psotnie.
- Ożesz ty!- Nico po raz drugi tego poranka rzuciła w kogoś poduszką, niestety podnosić głosu nie mogła z uwagi na resztę dziewczyn w dormitorium, które jeszcze spały.
- No co? Prawdę mówię.
- Nie masz może czegoś na kaca?- Alder postanowiła zignorować uwagi Victoire i skupić się na czymś ważniejszym.
- Czy wyglądam jakbym potrzebowała czegoś takiego?
- No nie...ale może poratujesz przyjaciółkę?
- Niestety nie dysponuję czymś takim, zawsze możesz skontaktować się z wujem Georgem, ale podejrzewam że zanim prześle do ciebie eliksir, samo ci przejdzie. Drugą opcją jest zagadanie do Johnsona. Lupin wczoraj, kiedy obserwowaliśmy jak pijecie, powiedział mi że dysponuje on całkiem niezłymi zapasami.
- W życiu! Już wolę się przemęczyć...W końcu jest dziś sobota, lekcji nie ma, mogę sobie przeleżeć cały dzień...
- Pamiętasz o dzisiejszym treningu quidditcha?
- Co?- przestraszyła się Nico.
- Żartuję.- roześmiała się kapitan.- Umówiłam się na spacer z Lupinem, ty możesz sobie tu leżeć, chociaż przypuszczam, że dobrym pomysłem byłoby zejść na śniadanie. Ale to dopiero za godzinę...
Idąc przez Wielką Salę na śniadanie, Nico co chwilę zauważała rozbawione spojrzenia rzucane w jej kierunku przez Gryfonów i Puchonów.
- Ranyy...co ja takiego wczoraj robiłam?- mruknęła do Vicki, gdy usiadły.
- Nie wiem czy chcesz wiedzieć.- roześmiała się przyjaciółka.
- Nigdy więcej nie tknę alkoholu.
- Taaa...zobaczymy...A tak w ogóle to nie wiedziałam, że podoba Ci się Johnson.
- Bo nie podoba.- odburknęła Alder kierując swój pełen niechęci wzrok ku stołowi Puchonów.
- No wiesz, wczoraj wyglądało na coś innego.
- Wiesz, chyba nie chcę wiedzieć.- zakończyła temat i zaczęła nakładać sobie jedzenie.



Chris wracając ze śniadania głowił się jak w ciekawy sposób spędzić popołudnie. Po zażyciu eliksiru na kaca produkcji Weasleyów był pełen życia w przeciwieństwie do Nico. W końcu postanowił namówić chłopaków na zrobienie jakiegoś kawału.
- To co o tym myślicie?
- No pomysł nie najgorszy.- pokiwał głową Teddy.- Jednak ja nie wezmę w tym udziału.
- Dlaczego?- zdziwił się Johnson.
- Bo jestem umówiony.- Lupin wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Jak to?
- A myślałem, że już wszystko z tobą w porządku. Umówiłem się z Weasley na spacer.
- Aaa.- wobec tego obrócił się do Danny'ego.- A ty? Wchodzisz w to?
- No jasne.- przybili piątkę.
Wymknęli się do Hogsmeade, żeby zebrać kilka brakujących składników do ich dowcipu, po czym zabrali się do roboty. Jako miejsce na przygotowania z oczywistych powodów wybrali łazienkę Jęczącej Marty. Na szczęście irytującej lokatorki akurat tam nie było.
- Teraz przydałby się Teddy.- mruknął Withers i transmutował znaleziony po drodze kamień w kociołek, który wyszedł nieco koślawo, ale wyglądał na szczelny. Po wrzuceniu wszystkich składników, wymieszaniu i rzuceniu kilku zaklęć uzyskali przezroczystą, lepką maź o niezbyt miłym zapachu.
- Tylko masz jakiś pomysł jak to rozprowadzić, żeby nas nie zobaczyli?
- Jasne.- uśmiechnął się pod nosem Chris.- Jednak te umiejętności transmutacji Teddy'ego są bardzo przydatne, ale poradzimy sobie bez niego. Rzucimy Zaklęcie Kameleona na kociołek, ty staniesz na czatach, a ja zaklęciem przeniosę całą tę maź na podłogę w hallu.
- Genialne.


Chwilę później...


- Auaaaa!- wrzasnęła Nico, gdy z hukiem wylądowała na podłodze. Właśnie wychodziła z Wielkiej Sali, gdy się poślizgnęła na czymś śliskim. Dopiero na podłodze poczuła, że była to jakaś śmierdząca maź. Niedaleko niej rozległ się głośny śmiech, spojrzała w tamtym kierunku.
- Pomógłbym ci, ale sama rozumiesz.- śmiał się siedzący na schodach Johnson.
- Obejdzie się.- mruknęła, po czym spróbowała wstać. Skończyło się to tym, że z powrotem wylądowała w tej dziwnej substancji.- To twoja sprawka?
- Jeśli mówisz o podłodze to tak, to mój genialny pomysł, bo jeśli chodzi o twój brak koordynacji ruchowej to z tym nie miałem nic wspólnego.
Miała ochotę mu przywalić i to całkiem nieźle, jednak niestety póki co miała problemy ze wstaniem. W tym momencie do Chrisa dołączył Daniel:
- Muszę przyznać, że całkiem nieźle to wyszło. Nic a nic nie widać i ofiara dopiero gdy się poślizgnie wpada na to, że coś jest nie tak i wygląda tak jak Alder. No i nikt nas nie przyłapał...
Ostatnie zdanie powiedział w złą godzinę, gdyż tą właśnie chwilę wybrał sobie Snape na wyjście z Wielkiej Sali i momentalnie wylądował na podłodze niedaleko Nico. Cała sytuacja wyglądała bardzo śmiesznie, gdy znienawidzony nauczyciel ze swoją stałą miną niezadowolonego ze świata wszedł do hallu i nagle poślizgnął się, zaczął machać rękami, żeby utrzymać równowagę, a w końcu zaplątał się w szaty i z głośnym hukiem runął na podłogę. Chłopcy i Nico z pewnością by się roześmieli na ten widok, jednak byli zbyt przerażeni nadchodzącym wybuchem nauczyciela.
- WITHERS, JOHNSON!- wydarł się Snape, kiedy już przestało mu łomotać w głowie. Alder z rozbawieniem zauważyła, że tamci wyglądali na całkiem przerażonych.- MINUS STO PUNKTÓW! I SZLABAN! Przez cały tydzień!- wtedy Nico nie wytrzymała i parsknęła śmiechem, niestety tym samym zwróciła uwagę wkurzonego nauczyciela na siebie.- CO SIĘ TAK SZCZERZYSZ ALDER? Zapewne ucieszy cię wiadomość, że będziesz towarzyszyć tym imbecylom na szlabanie.
Spojrzenie jakie dziewczyna rzuciła przyjaciołom Teddy'ego mogłoby z pewnością przestraszyć bazyliszka.