wtorek, 30 grudnia 2014

9. Święta Teddy'ego

Rozdział świąteczny trochę z poślizgiem, ale zdążyłam te kilkanaście minut przed Sylwestrem, więc nie jest źle :D Pisany z wielkim poświęceniem, gdyż jutro wstaję o 5, a jako że jestem śpiochem zapewne będzie bardzo trudno :P Mam nadzieję, że się Wam spodoba, no i dziękuję za komentarze pod poprzednimi rozdziałami :) Na koniec chciałabym życzyć wszystkim Czytelnikom tego bloga udanego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku :)



Dzień Bożego Narodzenia był to jeden z najsmutniejszych dla Teddy'ego dni w roku. Właśnie wtedy najbardziej brakowało mu rodziców. Przykro było mu też słyszeć jak inni spędzają święta ze swoimi rodzicami, rodzeństwem. Dla niego święta zawsze były puste, były czasem tęsknoty za tym czego nie miał. Oczywiście babcia starała się jak mogła, żeby dobrze go wychować, mimo tego że tak właściwie to wszystko dla niej było o wiele większą tragedią. W krótkim czasie straciła męża, córkę i zięcia, a jednak znalazła w sobie siły by zaopiekować się wnukiem. W święta także starała się, żeby nie było smutno, jednak ona tak samo jak Teddy przeżywała to wszystko.
Tego roku padał śnieg, wszędzie było biało. Na dworze panował mróz i porywisty wiatr. Kto mógł siedział w domu. W domu Tonksów panowało jednak ciepło, a w powietrzu roznosił się cudowny zapach pierniczków, które zostały zrobione wspólnie przez babcię i wnuka. Oboje właśnie zasiadali do stołu. Nie był on duży, zresztą dla dwóch osób nie był potrzebny większy. Stało na nim mnóstwo smaczności przygotowanych przez Andromedę. Chociażby pieczony indyk, barszcz, ryba z warzywami, no i na deser oczywiście pyszny świąteczny pudding i pierniczki. Nie zabrakło również makowca, zrobionego wczesnym rankiem. Co było w tym ich świątecznym stole innego, to fakt, że zwykle zostawiano jedno miejsce puste. U nich były trzy. Dla Teda, Nimfadory i Remusa.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Dwoje domowników spojrzało na siebie ze zdziwieniem. Przecież nikogo nie zapraszali, więc kto to może być? Teddy poszedł otworzyć, jego oczom ukazał się niecodzienny, ale jakże napawający radością widok. Na progu stała cała piątka Potterów i śpiewała wszystkim znaną świąteczną piosenkę, wszyscy w mikołajowych czapkach.
- Co wy tu robicie?- zdziwił się chłopak.
- Wesołych świąt!- Lily Luna słodko się zaśmiała.
- Postanowiliśmy w tym roku spędzić ten dzień z wami.- wyjaśnił Harry.
- Mama przesyła szarlotkę.- Ginny podała Teddy'emu paczuszkę, a ten przepuścił ich w progu, po czym zamknął za nimi drzwi. Nie udało mu się ukryć jak bardzo uradowało go ich niespodziewane przybycie, gdyż w mgnieniu oka jego włosy zmieniły kolor na zielono-czerwony.
- Wchodźcie, wchodźcie.- teraz do drzwi podeszła babcia.
- Do Nory jutro jedziemy.- kontynuował Harry.
- Akurat siadaliśmy do stołu.- kiedy weszli do jadalni okazało się, że Andromeda już za pomocą magii powiększyła stół i lewitowała nakrycia z kuchni.
- To co, tradycyjnie życzenia najpierw?- zaproponowała Ginny. Wszyscy się z nią zgodzili.
- No chrześniaku chciałbym Ci życzyć...-składał życzenia Teddy'emu Harry.- Dużo uśmiechu przede wszystkim i wielu dobrych chwil, jak najlepiej wykorzystanego ostatniego roku w Hogwarcie, samych dobrych ocen, zdania dobrze owutemów, znalezienia jakiejś fajnej dziewczyny- mrugnął do niego.- spełnienia marzeń i wszystkiego co najlepsze.
- Dziękuję wujku.- uśmiechnął się Teddy.- A tobie życzę spokoju, pociechy z maluchów, heh żeby grzeczni byli.
- W ich przypadku to raczej niemożliwe.- zaśmiał się Potter.
- Powodzenia w pracy i wszystkiego najlepszego.
- Dzięki.- uściskali się serdecznie. Następnie Teddy'ego dorwała Lily, a Harry poszedł złożyć życzenia Andromedzie:
- Przede wszystkim dużo zdrowia, Teddy życzył mi pociechy z moich maluchów, więc ja życzę Ci pociechy z Teddy'ego, szczęścia, no i pamiętaj, że ja coś zawsze możecie na nas liczyć.
- Dzięki Harry, ale wiesz dobrze, że my nie potrzebujemy twojej litości, doskonale dajemy sobie radę.- duma była jedną z rzeczy, które babcia młodego Lupina odziedziczyła po Blackach.
- Ej dobrze wiesz, że to nie tak. Remus i Tonks byli dla nas bardzo ważni, wy także jesteście jak rodzina. A rodzina się wspiera, czyż nie?
- Mądrze mówisz.- powiedziała, po czym poklepała go po plecach i poszła szukać wnuka.
- Babciu, ja przede wszystkim chciałbym ci podziękować za wszystko, za to że mimo tego co się stało znalazłaś siły, żeby się mną zająć, to wszystko na pewno musiało cię dużo kosztować. Dziękuję.
- Teddy, przestań bo się rozpłaczę.- skwitowała.- Już mi dziękowałeś z milion razy, a naprawdę nie ma za co. W końcu jesteś moim jedynym wnukiem, kogo mam rozpieszczać?
- Okej, okej. Wobec tego babciu wszystkiego co sobie zamarzysz. Nie wiem czego ci tu więcej życzyć.
- Obecnie to życzę sobie żebyś dobrze zdał owutemy i w końcu wybrał sobie jakiś przyszły zawód mój chłopcze.
- Rozmawialiśmy już o tym, nadal się zastanawiam babciu.- zirytował się chłopak.
- Wykapana matka...ale jak już się uparła, że zostanie tym aurorem to nic jej od tego odwieść nie mogło.- uśmiechnęła się lekko, mimo że w jej oczach widać było tęsknotę za zmarłą córką.
Wkrótce wszyscy razem zasiedli do stołu. Teddy szczerze musiał przyznać, że to były jego najlepsze święta. Faktycznie wesołe, pełne śmiechu. Szczególnie jak James, Albus i Lily urządzili wielkie śpiewanie kolęd. Po chwili nawet jego udało im się namówić do wspólnego kolędowania. Ba! Dzieciaki wyciągnęły nawet Teda na dwór i stoczyli zaciekłą bitwę na śnieżki James i Lily przeciwko Teddy'emu i Albusowi. Została ona jednak nierozstrzygnięta, wszyscy byli jednakowo mokrzy. Później ulepili bałwana, a Lupin, mogący już używać czarów poza szkołą transmutował igłę od choinki w tiarę, którą włożyli bałwanowi na głowę.
Na następny dzień dostali zaproszenie do Nory, gdzie jak co roku w święta gromadziła się cała rodzina Weasleyów. Tam to dopiero było głośno i tłoczno. Wszędzie kręciły się dzieci i cała zgraja roześmianych dorosłych. Ale panowała taka domowa i rodzinna atmosfera, że ich nastrój niemal od progu udzielił się Teddy'emu. Trochę jednak było mu niezręcznie, przynajmniej na początku. Szybko jednak koło niego znalazła się Victoire, która z właściwą sobie gracją roztoczyła opiekę nad nim. Przy obiedzie także usiadła koło niego i cały czas opowiadała mu różne rodzinne anegdoty, on zrewanżował jej się opowiedzeniem o przygotowaniach do kawału z krzesłem Snape'a, o dwóch tygodniach szorowania kociołków po tym wydarzeniu, a także o pomysłach na nowe dowcipy. No i jak to miał przerąbane teraz na eliksirach.
- Idziesz na spacer?- zaproponowała dziewczyna po posiłku.
- No w sumie.- zgodził się Lupin. Ubrali grube kurtki, szaliki i czapki i poszli, zanim którekolwiek z dzieci mogło się zorientować, że wychodzą. To z pewnością ściągnęłoby je wszystkie z nimi.
- Fajna ta wasza rodzinka.- zaczął rozmowę Teddy. Ręce z powodu zimna trzymał w kieszeniach.
- Wiem.- uśmiechnęła się w odpowiedzi.- Ale wiesz czasem co za dużo to niezdrowo.
- Za mało też niedobrze.
- Wiem.- poklepała go po ramieniu.- Często słyszę opowiadania o twoich rodzicach. Byli naprawdę świetnymi ludźmi.
- Szkoda tylko, że ich nie pamiętam...Zmieńmy temat. Gratulacje z powodu wyboru na kapitana drużyny.- uśmiechnął się.
- Dzięki. Jak tam u was treningi idą?- Teddy natomiast był kapitanem Puchonów.
- Hmm...a co chcesz wyciągnąć jakieś informacje od konkurencji?- zaśmiał się cicho.
- Niee, coś ty. Tak tylko zapytałam.
- Wiem, wiem, żartowałem.
W tym momencie doszli nad staw, który przy takim mrozie był zamarznięty. Chwilę stali w milczeniu, kiedy Lupin zaproponował:
- Może pojeździmy na łyżwach?
- A widzisz tu gdzieś łyżwy?
- No wiesz z tym akurat nie ma problemu.- wyjął różdżkę, machnął nią i transmutował ich buty w łyżwy. Niespodziewająca się tego dziewczyna musiała oprzeć się o jego ramię, bo wylądowałaby na ziemi.- Ups, sorry.
- Nie ma za co.- machnęła ręką.- Ciągle zapominam, że jak skończę to siedemnaście lat to też będę mogła czarować poza szkołą.
Już po krótkiej chwili Teddy musiał przyznać, że Weasleyówna miała naprawdę talent do jazdy na łyżwach, zresztą ona wszystko robiła z jakąś taką naturalną gracją. W końcu wyraził na głos podziw nad jej umiejętnościami, ona jednak w odpowiedzi roześmiała się i wyjaśniła, że to przez pokrewieństwo z wilami.
- Ale wiesz, muszę ci przyznać, że ty też nie najgorzej sobie radzisz.- dodała po chwili.
- Zdziwię cię, ale babcia mnie nauczyła.
- Serio?- zrobiła wielkie oczy.- Faktycznie mnie zaskoczyłeś. Hmm...dawno nie mieliśmy okazji pogadać.
- Prawda...heh, Hogwart jest dla nas za duży.
- Na to wychodzi.
Tak śmiejąc się i rozmawiając dotarli z powrotem do Nory, gdzie już w progu dorwała ich pani Weasley:
- Oj kochani, nie zmarzliście tam czasem? Zaraz zaparzę wam ciepłej herbatki.
Teddy musiał to przyznać. Te święta naprawdę były najlepsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz