Ich
ostatnimi piątkowymi lekcjami były dwie godziny opieki nad
magicznymi stworzeniami. Tego przedmiotu od dobrych pięciu lat
nauczał Charlie Weasley, ojciec chrzestny Victoire, który zastąpił
na tym stanowisku Hagrida, kiedy ten postanowił przenieść się do
Francji. Charlie był dobrym nauczycielem, prowadzone przez niego
lekcje były naprawdę ciekawe. Co było zastanawiające jego
przedmiot na poziomie owutemów cieszył się całkiem dużym
zainteresowaniem wśród uczennic. Dla Victoire był to najciekawszy
przedmiot w szkole i to wcale nie dlatego, że uczył go jej wujek.
Po prostu od zawsze lubiła zajmować się zwierzętami. Nie miała
jeszcze pomysłu na to co będzie robić po Hogwarcie, jednak bardzo
chciała, żeby miało to jakiś związek z opieką nad magicznymi
stworzeniami. Rozważała nawet podjęcie pracy w Rumunii, tam gdzie
pracował kiedyś Charlie. Nico natomiast uczęszczała na ten
przedmiot tylko ze względu na przyjaciółkę. Sama raczej średnio
lubiła zwierzęta. Znacznie lepiej się czuła w szklarni albo w
lochach na eliksirach, chociaż w życiu by się do tego nie
przyznała.
Tego
dnia naprawdę miło siedziało się na błoniach i słuchało
Charliego jak opowiadał o korniczakach. Na szczęście nie był on
Hagridem i wiedział, że lepiej nie sprowadzać ich na lekcje, gdyż
wyróżniały się one wydzielaniem silnego zapachu zgnilizny, więc
z pewnością ich obecność na lekcji byłaby niezbyt korzystna dla
węchu uczniów.
-
Tak więc korniczaki w stanie spoczynku przypominają kupkę
zielonkawych grzybów z oczami. Jednak, gdy je przestraszycie nagle
się zrywają i uciekają...
-
Vicki....- szepnęła Nico.
-
Co?- warknęła również po cichu Weasleyówna.
-
Lubię Charliego, ale żeby na jednej z pierwszych lekcji w nowym
roku rzucać taki nudny temat?
-
Co, wolałabyś żeby przyprowadził te śmierdziele?
-
Yyy...chyba nie bardzo. Ej, w ogóle czemu Lupin tak ci się
przyglądał wczoraj podczas kolacji?
-
A skąd mam wiedzieć?
-
No, ale gadaliście przecież później. Sama widziałam.
-
Coś ty taka ciekawska? Znamy się przecież od małego, przypadkiem
na siebie wpadliśmy i sobie pogadaliśmy. Wiesz co tam słychać i
te sprawy.
-
Ahm.
-
No co? Tak było.
W
odpowiedzi na to Nico tylko uśmiechnęła się pod nosem. Niestety
ich rozmowę zdążył już ktoś zauważyć...
-
Alder, Weasley!- ups wujek Victoire był chyba trochę zły. A poza
tym wszyscy patrzyli się na nie z wyrzutem. Chyba trochę nabroiły.
-
Tak panie profesorze?
-
Szlaban! I zostańcie chwilę po lekcjach.
Teraz
to dopiero były w szoku. Naprawdę rzadko kto dostawał szlaban u
Charliego.
-
No to matka mnie zabije...-mruknęła Vicki pod nosem.
Resztę
lekcji przesiedziały jak na szpilkach. Kiedy klasa się rozeszła
podeszły do Weasley'a:
-
Przepraszam.- powiedziała Victoire. Było jej głupio, że
przeszkodziła swojemu wujkowi w lekcji.
-
Ja naprawdę rozumiem, że ta lekcja mogła być nudna. Bo była, też
nie przepadam za korniczakami, ale to jest w programie nauczania i
jakoś trzeba przez to przebrnąć. I myślałem, że kto jak kto,
ale wy to zrozumiecie. Jest mi przykro Vicki.- Charlie był teraz
poważny jak rzadko. Zwykle śmiał się i żartował, a na swoją
chrześniaczkę nigdy wcześniej zły nie był.- I nie będę robić
wyjątku, szlaban w przyszły piątek wieczorem. I tak się cieszcie,
że nie jestem Snapem i nie odjąłem wam punktów za te wasze
pogawędki na lekcji.
-
Wiem, rozumiem. Naprawdę jest mi głupio.
-
Dobra, okej już.- machnął ręką Weasley.
Czym
prędzej ruszyły do zamku. Po drodze minęły wysokiego czarodzieja.
Miał on srebrzystoszare oczy oraz nieco przydługie ciemnobrązowe
włosy w strasznym nieładzie, a także nieco odstające uszy, mimo
tej wady uchodził za przystojnego. Do jego cech charakterystycznych
należało to, że niemal przez cały czas na jego twarzy widniał
uśmiech od ucha do ucha. Charakterystyczne były także jego szaty.
Generalnie był tak szczupły, że na nim wisiały i jednocześnie
taki wysoki, że były mu za krótkie. Był to Rafael Holmes, ich
nauczyciel transmutacji, a jednocześnie opiekun Hufflepffu. Lubiany
był przez wszystkich uczniów i co ciekawe można było go nazwać
przyjacielem Snape'a. Chyba tylko jego jednego, poza McGonagall nie
odrzucał charakter nauczyciela od eliksirów.
-
Dzień dobry dziewczyny!- uśmiechnął się na ich widok.- Ładny
dziś dzień mamy, prawda?
-
Dzień dobry, panie psorze- odparły chórem śmiejąc się do niego.
Nie w sposób było nie odpowiedzieć uśmiechem na jego uśmiech,
nawet jeśli przed chwilą były zdenerwowane szlabanem od Charliego.
W
końcu nowy rozdział :) Trochę krótki, ale obiecuję, że następny
dłuższy będzie.
No i pojawił się nowy bohater, wymyślony zaledwie kilka dni temu. :)
Hah, dzięki Ziu i Madzia za pomoc w wymyślaniu tych nowych postaci, czasem potrzebna jest dobra rada ;)
No i pojawił się nowy bohater, wymyślony zaledwie kilka dni temu. :)
Hah, dzięki Ziu i Madzia za pomoc w wymyślaniu tych nowych postaci, czasem potrzebna jest dobra rada ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz