W ten piękny, majowy poranek na
niebie nie było ani jednej chmurki. Świat powoli budził się do
życia, zapowiadał się naprawdę cudowny dzień. Na małym
cmentarzyku na przedmieściach Hogsmeade panowała cisza i spokój.
Słychać było tylko szum wysokich drzew, które otaczały cmentarz.
Wokół rozciągały się łąki, na których rosła już trawa w
głębokim odcieniu zieleni. Przecinała je dróżka biegnąca do
wioski. Tą właśnie ścieżką podążała średniego wzrostu
kobieta, trzymająca za rączkę małego chłopca. Miała ona gęste,
jasnobrązowe włosy, przyprószone już wieloma pasmami siwizny.
Były one upięte w wysoki kok z tyłu głowy. Jej oczy były ciemne
i biła od nich głęboka zaduma i smutek. Pod oczami widać było
pierwsze zmarszczki. Na szyi zawieszony miała srebrny medalion, poza
nim i obrączką na palcu nie miała żadnej biżuterii. Ubrana była
w długą do kostek czarną pelerynę, a także w skromną, czarną
sukienkę, przewiązaną paskiem w kolorze srebrnym. Wyglądała na
osobę dobiegającą pięćdziesiątki. Niewątpliwie kiedyś była
piękna, jednak po jej wyglądzie można było sądzić, że
ostatnimi czasy wiele przeszła i jeszcze nie otrząsnęła się z
tego wszystkiego. Prawą ręką trzymała rączkę chłopca,
natomiast w lewej dłoni ściskała swoją torebkę, także czarną.
Chłopiec patrzył na nią z ufnością w swoich jasnoniebieskich
oczach i niezdarnie dreptał obok niej. Na głowie miał czapkę, ale
kilka włosków, które wystawały spod niej cały czas zmieniały
kolor, tak samo jak brwi. Był bardzo drobny i wyglądał
niepozornie. Ubrany był w sztruksowe spodenki z szelkami i zieloną
bluzkę z długim rękawem. Na to założoną miał ciemnozieloną
pelerynkę, która sięgała mu do kolan. W prawej rączce trzymał
dwa, piękne, czerwone tulipany. Wyglądał wprost jak mały aniołek.
Oboje szli w milczeniu, mały nawet nie gaworzył po swojemu, jakby
wiedział, czuł, że musi zachować powagę. Dotarli do bramy
cmentarza. Kobieta otworzyła furtkę i po chwili oboje szli
cmentarną alejką, mijając kolejne groby. W końcu znaleźli ten,
którego szukali. Był to podwójny grób z białego marmuru. Na nim
wyryte były słowa:
REMUS JOHN LUPIN NIMFADORA
VULPECULA LUPIN
urodzony 10 marca 1960
roku urodzona 28 czerwca 1973 roku
zmarł 2 maja
1998 roku zmarła 2 maja 1998 roku
Mortui
sunt, ut liberi vivamus*
Chłopiec ostrożnie położył kwiaty na płycie nagrobnej i oparł się o nią rączkami. Kobieta natomiast odmówiła cichą modlitwę, zapaliła znicz, po czym wzięła go na ręce i popatrzyła swoim smutnym, melancholijnym wzrokiem na grób jej córki i zięcia:
-
Popatrz tylko Teddy, dzisiaj mija rok od ich śmierci, a boli nadal
tak samo. - powiedziała cichym, spokojnym głosem.- Nadal sobie
wyrzucam, że nie zatrzymałam jej wtedy w domu. Chociaż ona
przeżyłaby wtedy i miałbyś chociaż matkę, a tak zostaliśmy
sami mój mały...Ach...jak ja za nimi tęsknię, za nimi, za twoim
dziadkiem, jutro pójdziemy go odwiedzić. Też postawimy kwiaty,
zapalimy światełko...
-
Bacia!- powiedział mały chłopiec i przytulił się do niej, jakby
czuł, że teraz właśnie jego babcia tego potrzebuje. Po policzku
kobiety spłynęła jedna, samotna łza.
-
Oj Teddy, Teddy...dobrze, że chociaż ty mi zostałeś...Kocham cię
maluchu...
Zostali
tam jeszcze kilka minut, po czym Andromeda Tonks, postawiła wnuka na
nogi i pociągnęła go za sobą z powrotem. Tego dnia czekały ich
jeszcze obchody zakończenia wojny z Voldemortem, mimo że dzień ten
był dla nich obojga niezwykle smutnym dniem i na zawsze miał taki
pozostać, trzeba było na nie iść. Należało zadbać o to, aby
nigdy nie zapomniano o bohaterach, którzy tak wiele poświęcili dla
ostatecznego pokoju.
________________________________________________________________________
* Umarli, byśmy mogli żyć jako wolni ludzie
Ten raz...
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam i zamyśliłam się. Znam Cię od dawna tak jak twoje dzieła, ale dopiero teraz to zauważyłam - pięknie się rozwinęliście...
Bardzo przykre, ale piękne ♥ I ten napis na grobie - idealnie wpasowany w sytuację. Budujesz naprawdę piękne zdania i aż chce się czytać dalej ! Liczę, że na twoim drugim blogu również doczekamy się nowej notatki :)
OdpowiedzUsuńNiewyobrażalne, prawda? Pustka biję w twarz po stracie bliskich. Wiem coś o tym...Piszę równie smutnego bloga o Teddy'm już od roku. Pięknie uzmysłowiłaś stratę bliskich.....
OdpowiedzUsuń~Nika~