Nico
obudził potworny ból głowy. Już dawno tak źle się nie czuła,
chyba od imprezy z okazji zdania SUMów. Nie była w stanie nawet
otworzyć oczu. Po dłuższej chwili i dużym wysiłku w końcu to
zrobiła. Powoli- najpierw jedno, potem drugie.
Moment...gdzie
ja jestem?- zaczęła się zastanawiać, gdy nie ujrzała nad
sobą znajomego widoku. Próbowała się podnieść z miejsca jednak
coś ją powstrzymało. Dopiero wtedy zorientowała się, że nie
spała sama. Spojrzała na obejmującą ją rękę i rudą czuprynę
chłopaka śpiącego obok. Wtedy wspomnienia do niej wróciły, a
przynajmniej ich część...
-
Johnson!- wydarła się. Biedaczysko tak się przestraszył, że z
hukiem wylądował na podłodze.
-
Ciii!- zmrużył oczy i złapał się za głowę. Chyba też nie czuł
się za dobrze.- Rany Alder, musisz się tak drzeć w środku nocy?
-
Możesz mi powiedzieć co tu robisz?
-
Wczoraj byłaś milsza...- narzekał, a po chwili uśmiechnął się
wrednie.- Czyżbyś nie pamiętała wydarzeń z ostatniej nocy?
-
Czy...czy my...?
-
Nie przypominam sobie. - teraz pokazał w uśmiechu całe uzębienie.-
A podejrzewam, że czegoś takiego bym nie zapomniał.
-
Johnson, idioto!- rzuciła w niego poduszką, po czym powoli wstała
z kanapy i rozejrzała się. Okazało się, że znajdowali się w
całkiem pustym, ale za to nieco wywróconym do góry nogami Pokoju
Wspólnym Gryfonów.- Nie sądzisz, że powinieneś już iść?
-
W sumie to całkiem mi tu wygodnie.- położył sobie poduszkę pod
głowę i udał, że zamierza dalej spać.
-
Jak sobie chcesz.- ruszyła w kierunku swojego dormitorium.- Mam
nadzieję, że jak będziesz wychodził przyłapie cię jakiś
nauczyciel.
-
Nie dziękuję Alder.- mruknął w odpowiedzi.- Ej a tak w sumie może
umówimy się kiedyś?
-
Nie dzięki Johnson.- i zniknęła na schodach. Na szczęście
wszystkie współlokatorki spały, łudziła się, że nie zauważyły
jej nieobecności i chciała cichaczem wejść pod swoją kołdrę i
pospać jeszcze trochę.
-
Alder!- okazało się, że Weasley już nie spała, tylko z
rozbawieniem oglądała poczynania swojej przyjaciółki.- Jak się
spało?
-
Widziałaś?- zdziwiła się.
-
Yhm...
-
Jak mogłaś mnie tam zostawić? Z nim...
-
Oj, jak wychodziłam już spaliście. Szkoda mi było was budzić,
wyglądaliście jak dwa aniołki.- uśmiechnęła się psotnie.
-
Ożesz ty!- Nico po raz drugi tego poranka rzuciła w kogoś
poduszką, niestety podnosić głosu nie mogła z uwagi na resztę
dziewczyn w dormitorium, które jeszcze spały.
-
No co? Prawdę mówię.
-
Nie masz może czegoś na kaca?- Alder postanowiła zignorować uwagi
Victoire i skupić się na czymś ważniejszym.
-
Czy wyglądam jakbym potrzebowała czegoś takiego?
-
No nie...ale może poratujesz przyjaciółkę?
-
Niestety nie dysponuję czymś takim, zawsze możesz skontaktować
się z wujem Georgem, ale podejrzewam że zanim prześle do ciebie
eliksir, samo ci przejdzie. Drugą opcją jest zagadanie do Johnsona.
Lupin wczoraj, kiedy obserwowaliśmy jak pijecie, powiedział mi że
dysponuje on całkiem niezłymi zapasami.
-
W życiu! Już wolę się przemęczyć...W końcu jest dziś sobota,
lekcji nie ma, mogę sobie przeleżeć cały dzień...
-
Pamiętasz o dzisiejszym treningu quidditcha?
-
Co?- przestraszyła się Nico.
-
Żartuję.- roześmiała się kapitan.- Umówiłam się na spacer z
Lupinem, ty możesz sobie tu leżeć, chociaż przypuszczam, że
dobrym pomysłem byłoby zejść na śniadanie. Ale to dopiero za
godzinę...
Idąc
przez Wielką Salę na śniadanie, Nico co chwilę zauważała
rozbawione spojrzenia rzucane w jej kierunku przez Gryfonów i
Puchonów.
-
Ranyy...co ja takiego wczoraj robiłam?- mruknęła do Vicki, gdy
usiadły.
-
Nie wiem czy chcesz wiedzieć.- roześmiała się przyjaciółka.
-
Nigdy więcej nie tknę alkoholu.
-
Taaa...zobaczymy...A tak w ogóle to nie wiedziałam, że podoba Ci
się Johnson.
-
Bo nie podoba.- odburknęła Alder kierując swój pełen niechęci
wzrok ku stołowi Puchonów.
-
No wiesz, wczoraj wyglądało na coś innego.
-
Wiesz, chyba nie chcę wiedzieć.- zakończyła temat i zaczęła
nakładać sobie jedzenie.
Chris
wracając ze śniadania głowił się jak w ciekawy sposób spędzić
popołudnie. Po zażyciu eliksiru na kaca produkcji Weasleyów był
pełen życia w przeciwieństwie do Nico. W końcu postanowił
namówić chłopaków na zrobienie jakiegoś kawału.
-
To co o tym myślicie?
-
No pomysł nie najgorszy.- pokiwał głową Teddy.- Jednak ja nie
wezmę w tym udziału.
-
Dlaczego?- zdziwił się Johnson.
-
Bo jestem umówiony.- Lupin wyszczerzył zęby w uśmiechu.
-
Jak to?
-
A myślałem, że już wszystko z tobą w porządku. Umówiłem się
z Weasley na spacer.
-
Aaa.- wobec tego obrócił się do Danny'ego.- A ty? Wchodzisz w to?
-
No jasne.- przybili piątkę.
Wymknęli
się do Hogsmeade, żeby zebrać kilka brakujących składników do
ich dowcipu, po czym zabrali się do roboty. Jako miejsce na
przygotowania z oczywistych powodów wybrali łazienkę Jęczącej
Marty. Na szczęście irytującej lokatorki akurat tam nie było.
-
Teraz przydałby się Teddy.- mruknął Withers i transmutował
znaleziony po drodze kamień w kociołek, który wyszedł nieco
koślawo, ale wyglądał na szczelny. Po wrzuceniu wszystkich
składników, wymieszaniu i rzuceniu kilku zaklęć uzyskali
przezroczystą, lepką maź o niezbyt miłym zapachu.
-
Tylko masz jakiś pomysł jak to rozprowadzić, żeby nas nie
zobaczyli?
-
Jasne.- uśmiechnął się pod nosem Chris.- Jednak te umiejętności
transmutacji Teddy'ego są bardzo przydatne, ale poradzimy sobie bez
niego. Rzucimy Zaklęcie Kameleona na kociołek, ty staniesz na
czatach, a ja zaklęciem przeniosę całą tę maź na podłogę w
hallu.
-
Genialne.
Chwilę
później...
-
Auaaaa!- wrzasnęła Nico, gdy z
hukiem wylądowała na podłodze. Właśnie
wychodziła z Wielkiej Sali, gdy się poślizgnęła na czymś
śliskim. Dopiero na podłodze poczuła, że była to jakaś
śmierdząca maź. Niedaleko niej rozległ się głośny śmiech,
spojrzała w tamtym kierunku.
-
Pomógłbym ci, ale sama rozumiesz.- śmiał się siedzący na
schodach Johnson.
-
Obejdzie się.- mruknęła, po czym spróbowała wstać. Skończyło
się to tym, że z powrotem wylądowała w tej dziwnej substancji.-
To twoja sprawka?
-
Jeśli mówisz o podłodze to tak, to mój genialny pomysł, bo jeśli
chodzi o twój brak koordynacji ruchowej to z tym nie miałem nic
wspólnego.
Miała
ochotę mu przywalić i to całkiem nieźle, jednak niestety póki co
miała problemy ze wstaniem. W tym momencie do Chrisa dołączył
Daniel:
-
Muszę przyznać, że całkiem nieźle to wyszło. Nic a nic nie
widać i ofiara dopiero gdy się poślizgnie wpada na to, że coś
jest nie tak i wygląda tak jak Alder. No i nikt nas nie przyłapał...
Ostatnie
zdanie powiedział w złą godzinę, gdyż tą właśnie chwilę
wybrał sobie Snape na wyjście z Wielkiej Sali i momentalnie
wylądował na podłodze niedaleko Nico. Cała sytuacja wyglądała
bardzo śmiesznie, gdy znienawidzony nauczyciel ze swoją stałą
miną niezadowolonego ze świata wszedł do hallu i nagle poślizgnął
się, zaczął machać rękami, żeby utrzymać równowagę, a w
końcu zaplątał się w szaty i z głośnym hukiem runął na
podłogę. Chłopcy i Nico z pewnością by się roześmieli na ten
widok, jednak byli zbyt przerażeni nadchodzącym wybuchem
nauczyciela.
-
WITHERS, JOHNSON!- wydarł się Snape, kiedy już przestało mu
łomotać w głowie. Alder z rozbawieniem zauważyła, że tamci
wyglądali na całkiem przerażonych.- MINUS STO PUNKTÓW! I SZLABAN!
Przez cały tydzień!- wtedy Nico nie wytrzymała i parsknęła
śmiechem, niestety tym samym zwróciła uwagę wkurzonego
nauczyciela na siebie.- CO SIĘ TAK SZCZERZYSZ ALDER? Zapewne ucieszy
cię wiadomość, że będziesz towarzyszyć tym imbecylom na
szlabanie.
Spojrzenie
jakie dziewczyna rzuciła przyjaciołom Teddy'ego mogłoby z
pewnością przestraszyć bazyliszka.