niedziela, 1 marca 2015

10. Niespodzianka Nico


W świąteczny poranek Nicoline miała kłopoty ze wstaniem, ale i tak w sumie nie miała nic lepszego do roboty, gdyż Nathalie była w pracy. Zamierzała wyjść wcześniej, ale z rana, jak powiedziała, miała jeszcze kilka spraw do załatwienia. Potem obiecała, że całą resztę przerwy świątecznej spędzą razem. Thalia byłą bardzo dobrą opiekunką, była dla Nico jak matka, jednak stanowczo zbyt dużo czasu poświęcała pracy, dlatego często nie odprowadzała wychowanicy na King's Cross. Trzeba było jednak jej przyznać, że starała się wygospodarować dla Nico jak najwięcej czasu, dlatego zawsze w wakacje brała urlop.
W końcu gdy Nico zdecydowała się wstać, na zegarze było już sporo po jedenastej, czyli Nathalie miała zjawić się lada moment. Dziewczyna w piżamie ospale skierowała swoje kroki ku kuchni, gdzie znalazła mleko i swoje ulubione płatki. Uradowana znaleziskiem zasiadła do stołu.
- Nicky, wstałaś?- po chwili w korytarzu rozległ się wesoły głos starszej Alder i stukot jej obcasów.- To, że są święta nie znaczy, że masz spać do południa!- w tym momencie weszła do kuchni. Nathalie była bardzo ładna. Miała długie, nieco kręcone, jasne, niemal białe włosy oraz niebiesko-zielone oczy. Do tego jasna cera i ciepły, miły uśmiech. Poza tym była raczej średniego wzrostu i drobnej postury. Tego dnia była ubrana jak zwykle, gdy szła do pracy, czyli dominowały kolory biały, czarny i szary. Jednak znając ją, zaraz po przywitaniu z Nico pobiegnie się przebrać w jakiś świąteczny sweter i dżinsy.
- Wstałam, wstałam, już dawno.- mruknęła do niej.
- Właśnie widać.- zaśmiała się tamta.- Idę się przebrać i zabieramy się za wypieki, co ty na to?
- Jak na lato.- Nico mrugnęła porozumiewawczo do swojej opiekunki.
Zanim ogarnęły się na tyle, żeby ruszyć do kuchni minęła dłuższa chwila.
- Wiesz co, nie mam ochoty się tam dzisiaj zjawiać...- zaczęła rozmyślać Nathalie podczas robienia pierników.
- Ej, na pewno będzie fajnie.- uśmiechnęła się Nico. Mowa była o spędzaniu świąt u rodziców Nathalie. Nico ich wprost uwielbiała, a oni traktowali ją jak własną wnuczkę, nawet mówiła do nich babciu i dziadku.- Stęskniłam się już za babcią i dziadkiem. No i ciekawa jestem jak dużo Lauren urosła.- Lauren była trzyletnią bratanicą Thalii.
- No wiem, rodzinna atmosfera i w ogóle, ale wiesz jak to jest. Nie mam ochoty po raz enty słuchać narzekań mamy na temat założenia rodziny itp., itd.,przecież mam już rodzinę, mam ciebie i mi to wystarcza.- uśmiechnęła się ciepło.
- No wiem...ale wiesz czasem też się zastanawiam, czy to nie jest moja wina, że nikogo nie masz...
- Nawet tak nie myśl. Jestem sama z wyboru, mam wszystko czego mi trzeba i jest fajnie. - rzuciła w Nico garścią mąki i tym samym rozpoczęła bitwę, zakończoną pokryciem całej kuchni i je same białym osadem.

Nieco później...

- Wnusia, jak ja dawno cię nie widziałem!- mówił Stephen Alder, przytulając do siebie Nico. Ojciec Nathalie był mugolem. Bardzo odważnym mugolem, gdyż nie obawiał się stawić czoła całej rodzinie swojej ukochanej, żeby mogli być razem. Teraz prawie pięćdziesiąt lat po ślubie jego niegdyś ciemnobrązowe włosy, były niemal w całości siwe, a wokół zielonych oczu nagromadziły się zmarszczki od ciągłego uśmiechu. - Ale się stęskniłem za tobą. Wydaje mi się, czy trochę urosłaś?
- Dziadku, ja już za dużo nie urosnę.- zaprzeczyła dziewczyna śmiejąc się. Byli tego samego wzrostu.
- Ooo, jesteście!- do męża dołączyła Harmonia Alder. Harmonia pochodziła ze znanej czarodziejskiej rodziny, która wykreśliła ją z drzewa genealogicznego po ślubie ze Stephenem. Cechowała ją niemal eteryczna uroda, którą odziedziczyła po niej córka. Miała jasne, prawie białe włosy, spośród których te siwe nie wyróżniały się jakoś bardzo, jasną cerę i niebieskie oczy. Poza tym była niziutka i drobna. To wszystko dawało jej aurę łagodności, jednak to były tylko pozory. To właśnie z nią najczęściej kłóciła się Nathalie, mimo że obie bardzo się kochały. Po prostu do niej zawsze musiało należeć ostatnie słowo.- Wszyscy już są, czekaliśmy na was.
- Mamoo...-westchnęła Thalia.
- Okej, okej. - tamta machnęła ręką.- Chodźcie bo zaraz wszystko ostygnie.
Weszły więc dalej, do jadalni, gdzie nastąpiły następne powitania: opiekunka Nico miała dwóch braci- starszego i młodszego. Starszy, David był ze swoją żoną Charlotte i córką Lauren. Ponoć mieli coś ciekawego do zakomunikowania reszcie rodziny, w sumie Nathalie domyślała się o co może chodzić. Młodszy brat, Philip niegdyś spędzający cały swój czas między książkami, w końcu znalazł dziewczynę, Grace. To były już drugie ich święta razem, byli w trakcie przygotowań do ślubu, który miał się odbyć w lipcu.
Nico była częścią całej tej rodziny. Od małego wszyscy ją rozpieszczali. Starali się, żeby nigdy nie czuła się samotna i opuszczona.
- Nico!- dziewczynka rzuciła się w objęcia starszej, przybranej kuzynki. Mała była taka leciutka, że Gryfonka z łatwością ją uniosła i przytuliła.
- Ty to dopiero urosłaś.- roześmiała się Nico.
- Thalia, Nico mam nadzieję, że rozegramy jutro rano jakiś towarzyski meczyk quidditcha?- Dave trzymał siostrę w niedźwiedzim uścisku. Przez jakiś czas był ścigającym w znanej drużynie, obecnie trenerem. Quidditch był jego wielką pasją.- Póki co nie nazbierałem tu zbyt wielu chętnych.- dodał ze zbolałą miną. - Braciszek oczywiście boi się, że się połamie.
- Wcale nie!- zaprotestował zaraz Phil.- Wiesz, że mam lekki lęk wysokości.- dodał ciszej, tak żeby Grace nie słyszała.
Następnie wszyscy poskładali sobie życzenia świąteczne i zasiedli do stołu, pałaszując pyszności, które każdy przywiózł. Po zjedzeniu dań głównych, przed deserem z miejsca podniósł się David. Jak to on, zrobił to nieco zbyt szybko i gwałtownie, przez co walnął kolanem w stół i wylał swój sok dyniowy. Nastąpiła chwila zamieszania ze sprzątaniem, po której w końcu mógł wygłosić to, co tak bardzo chciał:
- Lauren będzie miała rodzeństwo.- rzekł z szerokim uśmiechem, trzymając Charlie za rękę. Oczywiście zaraz wszyscy rzucili się gratulować i pytać o termin.
- Czerwiec.- z uśmiechem odpowiadała Charlotte.- Tym razem Nico będzie chrzestną. Naturalnie, jeśli się zgodzi.
- Ja?- zdziwiła się dziewczyna.
- Tak.- zaśmiał się Dave.- I brat Charlie.
Dla Nico to był kolejny dowód na to, że traktowali ją jak część tej rodziny, była bardzo zaskoczona pomysłem brata Thalii i jego żony, ale równie bardzo szczęśliwa.
- Thalia, też byś mogła pomyśleć o takich sprawach, a nie tylko praca, praca.- zwróciła się do Nathalie matka.
- Nie możesz zrozumieć, że mam wszystko czego mi trzeba?- warknęła ściszonym głosem, tak aby pozostali członkowie rodziny nie słyszeli, jej córka, po czym odeszła na drugi koniec pomieszczenia pogawędzić z Grace o przygotowaniach do ślubu.

___________

Nieco już po świętach, ale szukając jakiegoś pomysłu na nowy rozdział, takie coś przyszło mi do głowy.